Mógłbym jeszcze parę dni temu wyśpiewać tę piosenkę Elektrycznych Gitar, jednak cała ta przygoda zakończyła się ostatecznie pozytywnie (dla mnie przynajmniej). A było to tak...
Jak doskonale wiecie, "pozbyłem się" swojego priesta (i paladyna) na "dobre", więc za "zaoszczędzone" w ten sposób pieniądze postanowiłem zakupić konsolę (o niej więcej w poprzedniej notce) oraz nowego, czaderskiego kompa. Zamówienie na tego ostatniego złożyłem na początku stycznia w sklepie Ram.net, gdyż wraz ze znajomym doszliśmy do wniosku, że tam będzie najtaniej. Znając niektórych czytelników mojego bloga, to mniej więcej w tym miejscu przestają oni już czytać moje wypociny, więc zdradzę Wam zakończenie tej smutnej historii. Robię to dla Waszego dobra, leniuchy! Anyway, ostrzegam śmiertelnie poważnie, abyście NIGDY nie składali tam zamówień. Ta firma to oszuści. Czemu? Już wyjaśniam.
Tak jak pisałem, zamówienie złożyłem na początku stycznia i zapłaciłem z góry. Nie mam zamiaru zdradzać ile to było kasy, ale uwierzcie mi, że *trochę* tego było. W mailu przeczytałem, że swój zestaw komputerowy będę mógł odebrać za około tydzień. Kiedy na kalendarzu zobaczyłem wreszcie odpowiedni dzień miesiąca, wykonałem telefon chcąc się dowiedzieć o której będę mógł podjechać i odebrać towar. Niestety, Pan odpowiedział mi, że nie mają jeszcze karty graficznej i płyty głównej, ale mają obie te rzeczy dojechać jutro. OK - odrzekłem i się rozłączyłem. Dnia następnego słyszę to samo. I potem znowu... I znowu... I tak przez prawie półtora miesiąca...
W międzyczasie pojechałem do nich odebrać monitor i klawiaturę (było to oddzielne zamówienie), więc wtedy dowiedziałem się, że karty graficznej, którą mieli w ofercie, niestety nie mogą dostarczyć, więc proponują mi zmianę na inną, taką samą, ale ze starszym chłodzeniem. Odpowiadam, że nie ma problemu i wychodzę ze sklepu trzymając w ręku monitor i klawiaturę. Niestety, tutaj po raz pierwszy zacząłem podejrzewać, że coś jest nie tak...
Tak jest, opinie w internecie na temat Ram.netu zmieniły się radykalnie od mniej więcej stycznia. Zaczęły się pojawiać wpisy o braku towaru, o nieoddanej kasie, itp. Zacząłem się naprawdę denerwować. Wtedy też przyszedł mail, że karty graficznej, którą SAMI mi proponowali, również nie było w magazynie, a oni nie mogą na ten moment w żaden sposób jej dostarczyć. Sprawa zaczęła śmierdzieć na kilometr.
Później, od znajomego znajomego dowiedziałem się, że Ram.net przeszarżował z inwestycją w inne placówki i jest... Na skraju bankructwa. "O kurwa! Ale się wpakowałem." To i tak najbardziej dyplomatycznie myśli, które wtedy opanowały moją głowę... Zwłaszcza, że po tym ostatnim mailu, o braku kolejnej karty graficznej, anulowałem zamówienie i żądałem oddania pieniędzy. Czy oni aby na pewno je zwrócą?
Niestety, kolesie byli średniej klasy aktorami i ciągle zwodzili mnie, że kasa będzie już jutro i tak każdego dnia. Numery pokroju znikania za róg udając, że się dzwoni do kierownika (oczywiście, niespodzianka, nie odbierał) były gorsze niż w kinie klasy C.
No dobra, ale jak to się w końcu dla mnie zakończyło? Pisałem już na wstępie, że pozytywnie, jednak przed zdradzeniem finału tej sprawy chcę opowiedzieć o czymś jeszcze. O idiotyzmie powoływania instytucji pokroju Federacji Konsumentów. Oczywiście zadzwoniłem tam, aby poinformować o swoim problemie. Otrzymałem odpowiedź, że przychodzi ostatnio ogromna liczba skarg na Ram.net, ale jedyne co oni mogą zrobić to napisać do nich zażalenie, którym pewnie Pan Kierownik Ram.netu podcierał sobie codziennie tyłek, bo na papier toaletowy nie było go już stać. Co jeszcze zabawniejsze, taka Federacja nie informuje nigdzie o tym, że taka i taka firma to zwyczajni oszuści. Po co ostrzegać innych, prawda? W takim razie moje pytanie: na cholerę taka instytucja w ogóle istnieje? Aby dowiedzieć się z ich strony, że sprawa sądowa, którą możemy wytoczyć w ostateczności, nie trwa wcale latami...?
Cóż, ja na szczęście nie zostałem zmuszony do ostateczności, chociaż byłem naprawdę wściekły, że dałem się wyruchać w taki sposób. Byłem na tyle zdeterminowany, że miałem zamiar siedzieć u nich w sklepie aż oddadzą mi pieniądze albo wezwą policję. Jednak podczas mojego koczowania w ich siedzibie doszliśmy ostatecznie do konsensusu. Otrzymałem całe swoje zamówienie oprócz karty graficznej, która jest trochę gorsza, niż to co chciałem dostać, ale płakać nie zamierzałem.
Wnioski? Po pierwsze, nigdy nie płać z góry, nawet jeśli wydaje Ci się, że sklep jest zaufany. Cholera wie, czy nie mają akurat problemów finansowych. Te 10 zł więcej za przesyłkę pobraniową to pryszcz przy tak dużych zamówieniach, a lepiej nie dawać kasy kolesiom, którzy mogą być na ewentualnej krawędzi i wykorzystają Twoją kasę do spłaty własnych zadłużeń. Po drugie, wybieraj sklepy markowe, nawet jeśli mają drożej. Uwierzcie mi, że jakbym wiedział, że spotkają mnie takie cyrki, to zamówiłbym swój zestaw komputerowy w Komputroniku, nawet jeśli miałbym zapłacić więcej. Po trzecie, sprawdzajcie wszelkie najnowsze opinie na temat sklepu. Jasne, możecie mieć takiego pecha jak ja, że złe komentarze zaczną pojawiać się dopiero po złożeniu zamówienia, ale to przecież nic nie kosztuje, a lepiej mieć pewność.
Cóż, na dziś tyle. Notka jak widać nietypowa, ale wolałem o tym napisać, tak na wszelki wypadek. Jeśli przynajmniej jedna osoba nauczy się czegoś na moich błędach, to uznam to za sukces.
PS. Następny wpis będzie dotyczył World of Warcraft, więc... Stay tuned!
PS #2. Tę notkę piszę już na nowym kompie, z którym miałem tyle przygód. Dlatego też w ostatnim czasie nie było żadnego nowego wpisu. Teraz powinny ukazywać się co 1-2 dni, tak jak kiedyś.