niedziela, 5 grudnia 2010

Out Of Character #1: Kłamstwa w wielkim mieście

Uuu, kolejny wpis tak szybko? Dziś wyjątkowo, jak zresztą można się domyślić po nazwie notki, o rzeczy kompletnie niezwiązanej z World of Warcraft. Opiszę Wam, moim zdaniem, świetną książkę, którą ostatnio połknąłem w całości (i nawet nie zwróciłem!).

Scott Lynch "Kłamstwa Locke'a Lamory"
klamstwa-locke-a-lamory-b3080396

Jest to pierwszy tom siedmioczęściowego cyklu zatytułowanego "Niecni Dźentelmeni". Wszystko dzieje się w świecie fantasy oczywiście, a dokładniej rzecz ujmując, w mieście Camorra (które trochę przypomina naszą Wenecję, przynajmniej jeśli chodzi o kanały i używanie łodzi i gondol, aby się po nim przemieszczać; ale na tym podobieństwa się kończą, gdyż na środku sterczy pięć ogromnych, stworzonych ze staroszkła wież [książka ma być niedługo zekranizowana, więc widok szklanych, ogromnych budynków może być dość ciekawa, zwłaszcza, że finał książki odbywa się praktycznie na szczycie jednej z nich]). Tytułowego bohatera poznajemy jako młodego szczyla, który okazuje się za dużym utrapieniem dla swojego "wybawcy" (złodzieja, który wykupuje sieroty, aby później wykorzystywać je do małych kradzieży). Po prostu Locke... jest zbyt dobry. W pewnym sensie. Z tego powodu zostaje sprzedany dalej, do ojca Łańcucha, który nie jest tylko zwykłym, ślepym kapłanem. Lamora uczy się od starca jak ukraść sakiewkę jakiemuś szlachcicowi, aby ten nawet tego nie poczuł, ale przede wszystkim dowiaduje się... jak kłamać, aby naiwniacy z wyższych sfer sami mu te pieniądze dali przekonani, że dokonali życiowej transakcji (w pierwszym tomie opisany jest jeden z jego największych szwindli). A to wszystko dla trzynastego, nieuznawanego przez wielu, patrona i opiekuna złodziei, Występnego Wartownika, Ojca Niezbędnych Pretekstów.

Książka jest po prostu magiczna, chociaż za dużo magii tam nie uświadczymy (świat stworzony przez Scotta bardziej, na pierwszy rzut oka, przypomina nasz rzeczywisty parę wieków temu). Magiczna dlatego, że po prostu wciąga, łapie nas swoimi literackimi mackami i nie chce puścić aż nie dotrwamy do ostatniej strony. A potem żądamy więcej.

Fani różnych słowotwórstw będą również zachwyceni: polski tłumacz wykazał się sporą dawką fantazji. Jak napisał jeden z recenzentów w Internecie, zalatuje trochę stylem Sapkowskiego. Postacie mówią swoją gwarą, zależnie od statusu jaką pełnią w społeczeństwie: wiadomo, złodziej będzie używał wymyślnych przekleństw (aczkolwiek "kurwy" i "chuje" w książce też znajdziemy), kiedy wysoko postawiony urzędzik Camorry będzie wysławiał się delikatnie, z nutką dekadencji. W świecie Lyncha ważny jest nawet... akcent z jakim mówi dana osoba. Dochodzą też słowa, w pierwszym tomie wyjaśnione do cna, jak na przykład Więzimag. Niestety, w kolejnych częściach (a przynajmniej w drugim, bo tyle na razie ich wyszło) autor spodziewa się, że będziemy pamiętali kto i po co jest Więzimagiem, dlatego nie poleca się zaczynania "Niecnych Dżentelmenów" od połowy albo od końca.

"Kłamstwa Locke'a Lamory" to duża dawka humoru (w niektórych momentach naprawdę ciężko jest nie zaśmiać się głośno), sporo świetnych "złodziejskich" opowieści (pierwszy tom to także retrospekcje z wczesnego życia Lamory, dzięki którym łatwiej jest zrozumieć następne wydarzenia w teraźniejszości), ale przede wszystkim multum zwrotów akcji i rzeczy, których nigdy byśmy się nie spodziewali. Przykrą wiadomością dla osób, które lubią przywiązywać się do bohaterów książek, jest taka, że Lynch bardzo łatwo "zabija", może nie głównych bohaterów (aczkolwiek KTO WIE), ale takich, do których zdążymy przywyknąć, a nawet już polubić. Cóż, książka, a zwłaszcza drugi tom, składa się również z opisów cierpienia (a skądś to cierpienie trzeba "wytrzasnąć"). O dziwo, ta udręka uwidacznia się nawet w takim skurwysynie jak Locke. W pewnym momencie nawet jego przyjaciel nie wytrzymuje z nim na dłuższą metę.

Scott Lynch dość umiejętnie wykorzystał coś, co nazywam od jakiegoś czasu syndromem Dextera. "Dexter" to serial, który zapoczątkował w naszej kulturze nowy gatunek z psychologicznego punktu widzenia. Czy widzieliście inny, podobny serial, w którym głównym bohaterem był seryjny morderca? Jasne, znajdzie się ich parę. Ale czy był serial, w którym po prostu uwielbialiśmy, kochaliśmy tego seryjnego mordercę? No właśnie, zaczynamy LUBIĆ okrutnych, obrzydliwych morderców, którzy bez opamiętania ćwiartują członki swoim ofiarom w upaćkanych od krwi uniformach. Jeszcze parę lat temu byśmy się wzdrygali na samą myśl o tym, że możemy takiego potwora polubić, a co dopiero pokochać. Z Locke Lamorą jest podobnie: to jest oszust, złodziej, potrafi zamordować (aczkolwiek tego nie lubi, od brudnej roboty ma swojego przyjaciela Jeana), jest wścibski i chamski, ale w ogólnym rozrachunku... kibicujemy mu w jego krwawej vendetcie.  

Aktualnie, w Polsce (ale i na świecie), dostępne są dwa tomy serii: "Kłamstwa Locke'a Lamory" oraz "Na Szkarłatnych Morzach". Kolejna, trzecia część, ukaże się dopiero w 2011 roku. I wiecie co? Nie mogę się tego dnia doczekać. Tak jak mógłbym iść o północy po Cataclysm pod Empik, tak po "Republikę Złodziei" ruszę z nawet większym zapałem. Oh, na litość Boską, czemu ten drugi tom skończył się w taki sposób...

PS. Teraz czytam "Rękę Fatimy" Ildefonsa Falconesa, autora "Katedry w Barcelonie". Katedra była jak miód z orzeszkami. Kto nie czytał, ten trąba!

sobota, 4 grudnia 2010

Przygotowania do levelowania

Ponieważ ciągle nie ma zbyt wielu tematów do obgadania, a zbliżamy się do nieubłaganego levelowania postaci, to pomyślałem, że napiszę krótko o tym jak się do tego przygotować, jeśli chcemy wycisnąć jak najwięcej buffów.

Przede wszystkim, pamiętajcie, aby wszelkie myśli o levelowaniu w holy/disc wymazać z podświadomości. To nie jest wczesna beta, gdzie mieliśmy 18% hita do wszystkich czarów holy (ktoś pamięta jeszcze ten talent?) i moby miały ~15k hp. Teraz jedyny słuszny build do szybkiego wbicia pięciu leveli to oczywiście shadow. Jeśli mi nie wierzycie i wskoczycie w smite buildzie do Mount Hyjal, to szybko przekonacie się, że chyba miałem rację. Dobry build macie opisany w moim, uszczuplonym do samego levelowania, Kompendium Wiedzy (link w menu po lewej stronie). Jeśli chcecie jednak mieć jakąś obronę przed Hordą/Alliance to build można troszkę zmienić (Silence i Horror to podstawa wtedy).

A co z buffami? Tutaj sprawa, dla osób obeznanych, może wydać się dość prosta, ale nie jestem pewny, czy aby na pewno zapamiętałliście o wszystkim. Dlatego powstaje niniejsza lista.

buffy

1. [Flask of the Frost Wyrm] x40 - myślę, że 40 godzin nam starczy? Dodatkowe 125 spell power piechotą nie chodzi, a że flaski kosztują teraz śmieszne ilości golda, to chyba warto pokusić się o taki wydatek.
2. [Firecracker Salmon] x40 - jak wyżej: 40 godzin powinno wystarczyć na wbicie 5 leveli. Żarcie daje nam dodatkowe 46 spell power. Jeśli macie cooking i trochę zbędnych przypraw, które zostały wam na jakimś banku, to warto przerobić je na jedzonko, które, jakby nie patrzeć, ułatwi leveling.
3. [Runic Mana Potion] x40 - warto zawsze je mieć, pomimo, że nie dają jakoś super dużo many. Jeśli mamy jeszcze zapasy na banku, to warto je zużyć teraz, podczas levelowania, niż potem sprzedawać do vendora, bo nikt już tego nie kupił na AH.
4. [Runic Healing Potion] x40 - za duży pull? Jakiś atak zza pleców Night Elfa z twarzą Britney Spears? Warto mieć. Na wszelki wypadek.
5. [Heavy Frostweave Bandage] x20 - tylko 20, bo bardzo szybko nauczymy się nowych bandaży, które dają trochę silniejszego kopa. Nie warto robić więcej.
6. [Drums of Forgotten Kings] x2 - o tym spora część ludzi kompletnie zapomina, a szkoda. Jedne drumsy mają 50 użyć i każdy buff trwa 30 minut dając 4% do statów (1% mniej niż pełnoprawny Blessing of Kings) i trochę do każdego resistance'u. Lepsze to niż nic, jak mówią.
7. [Dark Rune] x20 - niewielkie przywrócenie many, ale zawsze coś. Można użyć razem z mana potką.
8. Jakieś scrolle enchantowe, na itemy, które zamienimy podczas levelingu - często item z questów jest lepszy niż nasz obecny, ale tylko wtedy jeśli też będzie miał na sobie enchant. Dotyczy to zwłaszcza osób, które nie posiadają jakiegoś end-game'owego gearu z ICC25hc czy RS25hc.
9. Żarcie odnawiające hp i manę - najprościej pójść do najbliższego Innkeepera i zakupić około 5 stacków każdego z jedzonek (odpowiednio do hp i many). Jeśli posiadamy jakieś cukierki z Halloween eventu, to najlepiej użyć właśnie tego żarcia, gdyż nie dość że odnawia jednocześnie hp i manę to jeszcze robi to tickując co 3% naszego total hp i many. Innymi słowy odnowi nam braki szybciej niż inne tego typu jedzonka.
10. [Dust of Disappearance] x20 - pamiętacie o tym, że od 81 zmienia się proszek potrzebny do zmiany glyphów? Nie? No to już wiecie. Możecie go kupić u vendora przy trenerze Inskrypcji. Ostrzegam, że za 1 zapłacicie 10g. 

I to chyba tyle. Pamiętajcie, że powyższa lista itemów nie jest w żadnym przypadku wymagana. Każdy da sobie radę bez nich, ale czemu nie ułatwić sobie sprawy, zwłaszcza jeśli nasz bank jest wypchany tego typu rzeczami?

PS. Jeśli o czymś jednak udało mi się zapomnieć, to piszcie!

sobota, 27 listopada 2010

Azsharowa czapka

Ponieważ ostatnimi czasy nie ma kompletnie co robić w grze (raidy mamy odwołane do wyjścia Cataclysmu z uwagi na zmianę frakcji), to stwierdziłem, że będzie to idealny moment na porobienie sobie questów w starym świecie. Pisząc "starym" mam oczywiście na myśli "nowy" Azeroth, czyli Eastern Kingdoms i Kalimdor dla poziomów 1-60. Chociaż każdy sobie pomyśli, że to pewnie nuda i jakiś chory achi whoring (wstawka nie-na-temat: fajna zbitka językowa), ale powiem wam szczerze, że... naprawdę dobrze bawię się przy tych questach. Jak grind mobów ograniczy się do minimum (czyt. mając 80 level mobki na 20-60 giną instantowo), to można się zająć lorem, czyli innymi słowami czytaniem questów. Niektóre z nich są naprawdę świetnie zrobione, więc jak ktoś liczy sobie kafle w Undercity (już pamiętam!), to może fajnie byłoby podlecieć do Silverpine Forest?

Ja jednak osobiście wybrałem się wpierw do Azshary. Głównym powodem była oczywiście niewielka odległość od Orgrimmaru. Questy były dość fajne (zwłaszcza Azuregos zakochany w Spirit Healerze; ten to ma prawdziwe problemy ;)), rewardy pewnie dobre na 20 level (serio, nawet nie patrzyłem), ale prawdziwym winem tej lokacji był quest reward od Kalecgosa (co on robi w Azsharze? A to już zapraszam do niniejszej krainy!), czyli pierwszy prawdziwy "zmieniacz-w-coś-innego" item dla Hordziaków. I oczywiście, jak już Horda coś dostaje to na maxa (cytując Bkra "Horda ma zawsze lepiej").

Niby nic nie mówi, prawda? Cóż, tak też sądziłem odbierając ten item. Jednak poczytałem później na wowheadzie, że item pozwala ci się zmienić w każdą dostępną w grze rasę i płeć. Innymi słowy możesz zamienić się w, np. goblina female na 30 minut. Cooldown czapki to również 30 minut. Jedyną wadą itemu jest to, że nie "kopiuje" na model postaci twojego aktualnego gearu. Cóż, i tak uważam, że w kolekcji "zmieniaczy-w-coś-innego" stoi on na dość wysokiej pozycji, głównie z uwagi na czas trwania, cooldown i dużą różnorodność.

Jakby ktoś się pytał, to potwierdzam, że można założyć Faded Wizard Hat, użyć i potem wrócić do własnego, normalnego heada. Buff nie znika. Można do tego napisać sobie szybkie makro, mniej więcej w ten sposób:

Trzeba tylko pamiętać, aby kliknąć to makro tylko dwa razy. Jeśli klikniemy raz, to zostaniemy z Faded Wizard Hat. Jeśli zaczniemy spam klikanie, to będziemy grali w rosyjską ruletkę ;). Można też wybrać sposób na "ile mam hp" i po prostu klikać dopóki nie będziemy mieli więcej hp niż przy poprzedniej czapce.

PS. Item dostępny jest tylko dla Hordy i wymaga zrobienia prawie wszystkich questów w Azsharze. Aha, dam wam jeszcze jeden mały tip, jeśli kolekcjonujecie tego typu przedmioty: odwiedźcie Timbermaw Hold, o ile macie exalted. Sprawdźcie czy vendor nie ma czegoś ciekawego do sprzedania :).

PS #2. "Achi Whore" to kolejny, obok "Out of Character", pewnego rodzaju poddział na blogu. Wprowadzam takie pojęcia, aby łatwiej i szybciej rozróżniać o czym w danym momencie napisałem. I jak OOC będzie traktował o szeroko pojętej kulturze, tak AW będzie dotykał spraw lekkich, a wręcz dla niektórych przyziemnych, związanych jednak z World of Warcraft (najlepszym przykładem niech będzie dzisiejsza notka).  

sobota, 20 listopada 2010

Whine czas zacząć

Witajcie na moim whinerskim blogu po raz pierwszy (i nie ostatni... niestety dla Was)!

Jak wiadomo, przynajmniej wśród gildiowiczów, mam tendencje do whine'owania na wszystko i wszędzie, więc pozwolę się tym stękaniem podzielić z liczniejszą grupą osób. Dobra, odłóżmy te "żarty" na bok i zajmijmy się krótkim opisem niniejszego bloga. Z ogólnego punktu widzenia, znajdziecie tutaj informacje o healing prieście, czyli dokładniej mówiąc o Holy i Discipline (Shadow that way, please ----->). Będę starał się umieszczać informacje od Blizzarda (w formie blue postów, bo wujków tam pracujących niestety posiadam w liczbie 0), jakieś wrażenia z grania priestem na określonym encounterze (np. "Czy opłaca się brać priesta na Tego-Złego-Bossa-Ziejącego-Ogniem? Nie, bo priest ssie, lepiej wziąć holy palka.") oraz ogólne przemyślenia na temat klasy jaką jest kapłan (i tutaj warto przypomnieć sobie jak nazywa się blog, bo dzięki temu poczujemy co to będą za przemyślenia, zwłaszcza po tym, jak wygląda healing priestem w Cata). Traktujcie jednak ten blog z dużym przymrużeniem oka, bo inaczej nie będziecie mogli... odnaleźć się w nim za dobrze.

Ponieważ nie jest to typowy blog (czyt. nie będę na pewno nikogo zasypywał masą zbędnych informacji z in real life (i tak go nie posiadam, więc whatever)), to znajdziesz tutaj głównie wpisy odnoszące się do World of Warcraft. Jednak z uwagi na moje zainteresowania w opisywanym wcześniej "życiu prywatnym" będę od czasu do czasu (tutaj chciałbym uwypuklić tenże zwrot, więc do dzieła: "od czasu do czasu") będę dodawał notki związane z szeroką pojętą kulturą. Czy to opis jakiejś książki, filmu czy wręcz imprezy. Taka notka będzie oznaczona zwrotem Out of Character, więc osoby niezainteresowane moim "i er el" będą mogły w łatwy sposób zignorować tenże wpis.

To chyba tyle słowem wstępu. Może na zakończenie warto odnotować, że będę starał się dodawać notkę najczęściej jak będzie to możliwe i o ile będzie o czym pisać (nie mam zamiaru pisać o dupie Maryny tylko po to, abyście mnie lubili), ale bez ustalania żadnego "deadline'a" - wolę się od tego uwolnić, bo jakbym napisał, że będę dawał notkę w każdy czwartek o 17:00, to potem mogłoby się okazać, że będę pisał o tym, jak fajnie mi się liczyło dziś kafle w Iron... ekhym... Undercity? Tam chyba mają jakieś kafle? Anyway, chyba wiecie o co mi chodzi. Niech to będzie dla Was niespodzianką kiedy, gdzie i jak zaatakuje Was mój nieskończony w swojej doskonałości whine...