wtorek, 21 czerwca 2011

O, luney poszedł z randomami...

Dziś nietypowo, bo nie będę zagłębiał się w szczegóły dotyczące priesta (aczkolwiek zapraszam do działu poradników, gdzie możecie na własne oczy śledzić modernizację Kompendium Healing Priesta; idzie to powoli, ale chyba najważniejsze, że wreszcie się za to zabrałem; wiem, leń ze mnie) ani opisywał kolejnych bossów z Firelandów. Tak, dzisiaj poznacie moją drugą, nieznaną wcześniej twarz. Będę... Miły i sweetaśny! Tak więc szykujcie kociaki, bo zapowiada się ostre przytulańsko.

slodkie_kociaki

Nie uwierzycie, ale z nudów czasami chadzam sobie z randomami na ZG/ZA. Kiedy nikt z gildii nie ma ochoty uczestniczyć ze mną w tej epickiej przygodzie, zapisuję się sam i często w nagrodę otrzymuję tajemniczą sakwę ze skarbami (ej, niby to jest sarkazm, ale na tych petach które mi stamtąd wypadły - a nie było przecież ich dużo, zarobiłem już około 15.000 golda). Jasne, zaraz ktoś krzyknie, że nie widzi sensu w chodzeniu na takie randomy z Dungeon Findera,  gdyż szansa, że podczas kopania rowu znajdziemy diament jest minimalna, a znacznie częściej wdepniemy tylko w bagno (uhu, sam jestem zaskoczony tą metaforą). Ale jednak od czasu do czasu nachodzi mnie ochota, żeby chociaż spróbować dorwać ten diament. I wiecie co? Na razie chyba mi się nie udało. Ale na ostatnim bagienku ktoś zasiał parę kwiatków i zrobiło się uroczo.

"Jezu, temu to już od tej gry w WoWa się w głowie poprzewracało" - rzeknie zażenowany słuchacz po przeczytaniu ostatniego zdania, które wyprodukował  ten sarkastyczny troll, jakim jest głupi luney. Spokojnie, mam zamiar Wam to wyjaśnić, a raczej opowiedzieć. I chociaż cała ta historia zabrzmi w uszach paru osób jakbym chciał udowodnić "opinii publicznej" (cytat z jednego z naszych antyfanów), że mam dobre serduszko i potrafię radować się z nawet najmniejszych sukcesów innych osób, to... Z przykrością stwierdzam, że będę miał ich zdanie w dupie. Przykro mi, że znowu rozczarowałem, ale dopiero biorę korki z public relations.

Dobra, koniec już z tymi przygłupimi wstępami, bo znowu jakaś dziewczyna z *innej* gildii się na mnie obrazi, że coś tam idiotycznego wypisuję na swoim skretyniałym blogu (wszystkie osoby z wymienionymi tutaj chorobami z góry przepraszam). Historia miała miejsce parę tygodni temu (szczerze, to mogło to być parę dni temu, ale nie jest to chyba  teraz najważniejsze). Był tam pewien balance druid, który na starcie Zul'Gurub oznajmił, że jest tutaj pierwszy raz i prosi o tłumaczenie taktyk. Ponieważ bardzo lubię (tutaj uwaga: tip dla wszystkich trialowców przyszłych i obecnych), jak ktoś PRZED walką mówi jasno i dobitnie, że nie wie co tutaj robić i prosi o wskazówki, to wraz z tankiem, który chyba miał podobne zdanie w tej sprawy jak ja, zaczęliśmy mu objaśniać podstawowe zagadnienia każdej z walk. To chyba oczywiste, że lepiej komuś wytłumaczyć taktykę przed pullem niż po wipe'ie, kiedy większość ludzi w końcu pyta "WAT SHOUD I DO ON THET BOSS PLS?". 

Pewnie część z Was pomyślała, że to koniec opowieści. Ale prawda jest taka, że w ogóle bym tego tematu nie tykał gdyby nie to, że koleś faktycznie starał się za wszelką cenę grać na tyle uważnie, aby nie zwipe'ować party. Naprawdę, jego działania powodowały na mojej obrzydliwej gębie uśmiech. I nie, nie był to uśmiech politowania. Był to bardzo szczery uśmiech spowodowany podziwem, że chłopak na serio przejął się danym encounterem. A to coś się podleczył (chociaż przecież nie musiał), a to na komendę tanka "jeśli nie będziesz wiedział co tutaj robić, trzymaj się po prostu blisko Valkirii" ciągle do mnie podchodził, żeby tylko nie zrobić czegoś źle. I  parówka z tym, że na dobrą sprawę nie zrobił dpsu, ważniejsze, że ani razu nie zwipe'owaliśmy (a co by było gdyby przed pierwszym pullem nie powiedział nam, że jest tutaj "1st time"?). Jak pomyślę sobie, że 3/4 ludzi, którzy przychodzą na pierwszego heroica, w ogóle nas o tym fakcie nie informuje i ma kompletnie wyjebane na skille danego bossa, to tamtemu boomkinowi powinniśmy przyznać przynajmniej jakiś mały medalik z ziemniaka. Czy napisanie "sorry chłopaki, ale nie wiem co tutaj robić, możecie mi na szybko powiedzieć na co mam zwracać uwagę?" naprawdę kosztuje aż tyle wysiłku?

Gorzej jak ktoś rzeczywiście zapyta, ale nikt mu nie odpowie. Uderzam się w pierś, bo często sam byłem zbyt leniwy, aby na takie pytanie odpowiedzieć. Jednak po tym całym wydarzeniu, zmieniłem swoje nastawienie do takich ludzi. Jeśli się zapytał, to ogromny plus dla niego. Odpowiedzmy mu, nawet niech to będzie klika zdań. Powinniśmy mieć większe pretensje przecież do tych, którzy udają, że pozjadali wszystkie rozumy i nie potrzebują "dobrych rad" od innych. To właśnie takie osoby są noobami (z definicji), a nie te które miały odwagę przyznać się, że nie znają encountera.

the-noob-song-wow-parody

Jeden z tipów podczas ładowania gry mówi "When interacting with other players a little kindness goes a long way!", dlatego apeluję do siebie i innych: pytajcie, jeśli czegoś nie wiecie. Jeśli wiecie, a ktoś o to zapytał, to odpowiadajcie. To nic nas nie kosztuje, a potem jakoś tak... cieplej na serduszku się robi, jak widzimy, że osoba korzysta z naszych rad i, jakby w nagrodę, stara się niczego nie zwalić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz