sobota, 3 marca 2012

Koniec z hardcore raidingiem!

Zaraz, moment. Przecież już to ogłaszałem parę tygodni temu... Tak, ale dziś chcę wyjaśnić czemu uważam, że hardcore raiding nie jest dla mnie.

Pomimo, że bardzo miło wspominam te parę tygodni spędzonych w Ensidii, to jednak nie będę ukrywał, że taki rodzaj hardcore raidingu nie jest dla mnie. Fakt, wszystko mogło się potoczyć inaczej, gdyby Blizzard nie rozdał banów na początku wyścigu w Dragon Soulu, kiedy widziałem jak zewsząd zaczęła wylewać się niechęć i obrzydzenie. W pewnym momencie również samemu przestaje się "chcieć" i w głowę wali pytanie "po co ja w ogóle w to gram"...

Granie przez ponad 12h dziennie (pomimo, że max. trwałoby to około 3-4 tygodni) zaczęło dawać o sobie znać w okolicach świąt. Wtedy zrozumiałem, że a) taki rodzaj spędzania wolnego czasu jest zwyczajnie w świecie nudny (jeden z najgorszych contentów w dziejach nie polepszał tego nastroju), b) jak nie ma szansy zdobyć pucharu, to na cholerę się tak męczyć? Po świętach podjąłem ostateczną decyzję, że ten rozdział należy uznać za zakończony. Fajnie było, nie ma co ukrywać, znaleźć się w gildii, która była jak wrzący gar pełny niesamowitych osobowości z całej Europy. Zwłaszcza, że znaczna większość tych osób była naprawdę sympatyczna i można było z nimi pogadać na każdy możliwy temat.

Jednak te 4-5 godzin dziennie po 5-6 razy w tygodniu to, jak dla mnie, taki stan idealny (tak raiduje mniej więcej większość polskich gildii). Tak, tak, wiem. Dla niektórych jest to już i tak no-life'owanie... Dopóki nie grasz w World of Warcraft, tylko, np. siedzisz przez cały wieczór przed TV i oglądasz kolejny odcinek "Na Wspólnej" albo czytasz Pudelka.pl to jesteś imprezowym, przystojnym i rwącym laski chłoptasiem. Taaa... Szkoda tylko, że ostatecznie i tak musisz sobie zwalić przed monitorem, ale przedtem pamiętaj, aby tych "pierdolonych no-life'ów" grających w gry komputerowe wyzwać od gorszych od siebie, aby podbudować sobie mniemanie o sobie. Czemu o tym piszę? Bynajmniej nie dlatego, że czuję się urażony, że jakiś tam "Anonim z Interneta" wyzywa mnie od no-life'ów. Po tylu latach obcowania i trollowania (to drugie głównie) polskiej sceny WoWa naprawdę ciężko mnie czymkolwiek urazić, zwłaszcza że potrafię i lubię nabijać się z własnej osoby. Ja tylko pragnę uzmysłowić tym normalniejszym czytelnikom, jaką zabawną ironią losu są wszyscy Ci krzykacze.

Ale wróćmy do głównego tematu. Tak jak pisałem, terminarz pamiętany z Accidentally jest jednak tym, który najbardziej mi odpowiada. I chyba dobrze, że właśnie teraz nawiązałem do swojej poprzedniej gildii, bo ostatecznie... Syn Marnotrawny zapukał do Ojca, który, jak tylko otworzyły się drzwi, przyjął go w swe objęcia. Uwalniając się od metafor, tak, powróciłem do Accidentally. I strasznie się z tego powodu cieszę. Ensidię traktuję jako fajne doświadczenie i tak zwane "oparzenie się żelazkiem". Mówi się, że dopóki dziecko samo nie oparzy się żelazkiem, dopóty nikt nie przemówi mu do rozumu, że tego narzędzia do prasowania koszul nie należy dotykać gołymi łapskami...

PS. Dalej jestem casualem, jednak teraz pod xywką mam dodatkowo jeszcze nazwę gildii. Plan grania Monkiem w MoPie również jest aktualny.

13 komentarzy:

  1. Zacznę od tego, że każdy ma prawo robić ze swoim wolnym czasem (urlop, wakacje, itp.) co mu się żywnie podoba i nikomu nic do tego. Czy przesiedzi przed komputerem dwa tygodnie "progresując" dany content, czy zwiedzi Wietnam w tym czasie lub co innego - to osobista sprawa każdego człowieka, a każdy lubi co innego.
    Tak samo życie osobiste - mnie to kompletnie nie obchodzi.
    Jedyne co mnie interesuje wchodząc na blog to spojrzenie na daną sprawę, opinia/poradnik na temat gry jakąś klasą postaci, inna perspektywa.
    Gdybyś jednak miał zamiar uskuteczniać na tym blogu kolejny odcinek "Na Wspólnej" ;) ze sobą w roli głównej to powiadom wcześniej. Nie zamierzam tracić czasu na smuty.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy może interpretować moje wpisy jak chce ;). Ten akurat miał mieć tylko nutkę prywaty wciśniętą na siłę. Reszta miała pokazać, że hardcore raiding jest jednak dla wybranych, którzy będą potrafili wytrzymać tyle czasu przy grze. Jednocześnie zwracam uwagę, że tacy ludzie nie muszą być tymi "no-life'ami" znanymi ze stereotypów, ale są naprawdę fajnymi ludźmi, którzy jednak nawet w wolnym czasie chcą ze swoim hobby wznosić się na szczyty.

    Ja to pewnie strasznie chaotycznie opisałem, taki mój styl, ale proszę bardzo. Przedstawiłem czarno na białym morał notki ;).

    OdpowiedzUsuń
  3. Who cares, really?

    OdpowiedzUsuń
  4. Kawalerom jest chyba latwiej robic z wolnym czasem co sie chce.Ale moze sie myle.
    Moglbys napisac dlaczego twoja gildia zmienila serw?

    OdpowiedzUsuń
  5. @Anonim: i kolejna ironia losu ;). Ktoś pisze, że go to nie obchodzi. Ale jakby Cię to nie obchodziło, to co tutaj robisz i czemu poświęciłeś swój cenny czas, aby jako jeden z nielicznych napisać komentarz? :D Piątka dla Ciebie, stary!

    @Dux: z tego co wiem, to głównym powodem był brak ludzi (czyt. lepiej być na serwerze, gdzie ludzie mogą dołączyć do Acc bez uiszczania dodatkowej kasy na transfer. Poza tym, Ravenholdt to teraz serwer na wymarciu. Serwer-widmo. Tam w godzinach szczytu można zobaczyć może z 20 osób w Orgri.

    OdpowiedzUsuń
  6. jaki masz nick teraz na accidentally?chcialbym nauczyc cie grac pvp

    OdpowiedzUsuń
  7. Asmobot, king of PvP, kurwa.

    OdpowiedzUsuń
  8. kazdy kiedys byl newbie

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie zważaj na hejterów i pisz dalej, fajnie sie czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  10. miło i przyjemnie :)
    jak tam granie na nowym sprzęcie ;>?

    OdpowiedzUsuń
  11. W jaki sposób leczyć priestem debuffa na spine ?
    Gram z gildią 10 man normal , czy na te walke lepiej sprawdza się holy czy disci ?

    OdpowiedzUsuń